Ks. Mieczysław Maliński
Modlitwa ma rozmaite formy. Może być prywatna – osobista i publiczna – społeczna. Każda
modlitwa chrześcijanina – nie tylko społeczna, ale nawet najbardziej prywatna – nie jest prywatna
w sensie świeckim. Modlimy się do Ojca z Chrystusem – to Chrystus modli się z nami do swojego
Ojca.
Może być cicha, głośna, śpiewana. Może być rozważaniem, medytacją nad prawdami wiary świętej.
Może być bezsłowna – jako trwanie w obecności Boga.
Po pierwsze, można modlić się tekstami przez kogoś ułożonymi. Powtarzamy je uznając za swoje.
Wśród takich modlitw najdroższa jest „Ojcze nasz”, którą ułożył nam Pan Jezus.
Oczywiście nie jesteśmy w stanie za każdym razem wypowiedzieć ani tej, ani żadnej innej z całym
zaangażowaniem, w całej naszej wewnętrznej prawdzie. Przecież jednak za każdym razem coś
z niej stanie się nasze, wyrazi nas – wypowiemy przez nią samych siebie.
W modlitwie prywatnej są z kolei modlitwy słowne, które sami tworzymy. I te są najwartościowsze.
Chociażby tamte były słowami ułożonymi nawet przez największych świętych, chociażby były
słowami anielskimi albo nawet samego Pana Jezusa. Bo te są najbardziej autentyczne, najbardziej
nasze – najbardziej modlitwy. Czasem takie modlitwy wypowiadamy ustami, głośniej lub ciszej. Ale
to czasem. Przeważnie pozostają w pokładzie myśli. I mówimy do Pana Boga myślami swoimi. A w
zasadzie nawet nie myślami, ale całym sobą. Jak to czasem mówi się: całą swoją duszą.
Trzeba się uczyć modlitwy. Również i rozmaitych form modlitwy. A do nauki należą
niepowodzenia i trudności, przezwyciężanie ich, dochodzenie do coraz lepszych wyników.
Sprawą bardzo ważną jest, aby nie ograniczać się do jednej czy paru form modlitwy
z wykluczeniem innych. Oczywiście, każdy człowiek powinien sobie znaleźć sposób mu najbliższy,
ten który mu najbardziej odpowiada, ale nie powinien na nim kończyć, lecz korzystać z całej palety
możliwości rozmaitych form modlitewnych, żeby się rozwinąć w doskonałego człowieka,
pamiętając o tym, że ze wszystkich jego działań modlitwa jest najważniejsza. Bo mu dopomaga, by
się nie zagubił w rozlicznych zajęciach, jakie go absorbują, aby Bóg był dla niego zarówno celem,
do którego dąży wszystkimi pracami domowymi i zawodowymi, wszystkimi dniami i latami, jak i
aby On stał się treścią jego poczynań, motywacji, intencji, dążeń, aby z Nim się coraz bardziej
jednoczył.
Powinna istnieć równowaga pomiędzy pracą a modlitwą. Życie nie może się zamienić
w odmawianie pacierzy ani nie może się zamienić w produkcję. Gdy zaginie modlitwa, zagubi się
człowiek, bowiem zgubi istotny motyw swojej pracy. Gdy zaginie praca, człowiek nie wypełni tego,
do czego go Bóg powołuje – służby człowiekowi.
Istnieje ścisłe powiązanie modlitwy z życiem – im lepiej potrafimy się modlić, tym lepiej potrafimy
żyć. Uczciwe życie jest niewątpliwym wynikiem dobrej modlitwy.
Ale funkcjonuje również sprzężenie zwrotne: tym lepiej potrafimy się modlić, im lepiej potrafimy
żyć. Głęboka modlitwa jest niewątpliwym wynikiem dobrego życia.
W pewnym sensie możemy do modlitwy zaliczyć każdy czyn, który jest podyktowany miłością,
sprawiedliwością, który jest bezinteresowną służbą drugiemu człowiekowi. Bo to przecież też jest
otwarcie się na Boga, który jest Miłością i Sprawiedliwością. W tym sensie można rozumieć
sformułowanie: trzeba się zawsze modlić, a nigdy nie ustawać.