Korespondencja z Ks. Robertem – misjonarzem poslugujacym w Chile w Champa w parafii MB z Guadelupe

W drugą niedzielę Wielkanocy w Chile obchodzone jest święto Cuasimodo. Jest to święto typowo chilijskie, nieznane w innych częściach świata katolickiego. W czasie pielgrzymki do tego południowoamerykańskiego kraju przed trzydziestoma laty św. Jan Paweł II nazwał je „prawdziwym skarbem Ludu Bożego”. W tym dniu kapłan w uroczystej procesji, otoczony konnym orszakiem zanosi, albo raczej zawozi Komunię św. ludziom chorym. Dosiadający koni tzw. „guaso” ubrani są w specjalnie na ten dzień przygotowane stroje. Na znak szacunku zamieniają kapelusze na białe chusty zawiązywane na głowie, a na ramiona zakładają pelerynę przypominająca kapę, jakiej używa ksiądz w czasie sprawowania nabożeństw w kościele. Jedni trzymają w dłoniach religijne sztandary lub flagi chilijskie i watykańskie, inni dzwonki, którym obwieszczają przyjście Chrystusa. Procesji towarzyszą okrzyki na cześć Chrystusa zmartwychwstałego i obecnego w Najświętszym Sakramencie: „Niech żyje Chrystus zmartwychwstały!”, „Niech żyje Boży Syn!”, „Niech żyje Jezus w Najświętszym Sakramencie!”.

Nazwa Cuasimodo pochodzi od pierwszych słów mszalnej antyfony na wejście 2 niedzieli wielkanocnej w wersji łacińskiej: Quasimodo geniti infantes tzn.: Jak niedawno narodzone niemowlęta, pragnijcie duchowego niesfałszowanego mleka, abyście dzięki niemu wzrastali ku zbawieniu. Początki święta sięgają czasów Soboru Trydenckiego (1545-1563), który postanowił, aby przyjmować Komunię św. przynajmniej raz w roku. Kapłani udający się do chorych, pozbawionych możliwości spełnienia tego przykazania w kościele, byli w tamtym czasie narażeni na napady grasujących w okolicy złodziei, a ich łupem stawały się naczynia liturgiczne, w których przenoszono Najświętszy Sakrament. Miejscowa ludność organizowała zatem konną eskortę zapewniającą bezpieczeństwo kapłanowi i niesionym przez niego Świętym Postaciom.

W tym roku święto Cuasimodo zbiegło się z rocznicą błogosławieństwa jednej z kaplic należących do parafii Champa – kaplicy św. Teresy de los Andes w Vínculo, gdzie święto Cuasimodo obchodzone jest w trzecią niedzielę Wielkanocy. Uroczystej Mszy św. przewodniczył biskup Juan Ignacio González Errázuriz. Po zakończonej Mszy pobłogosławił on uczestników procesji udającej się z Najświętszym Sakramentem do chorych parafian.

¡Viva Jesús sacramentado! ¡Viva Cristo resucitado!

ks. Robert

Godzina święta w parafii, która przygotowuje do przyszłej adoracji wieczystej w powstającej kaplicy. Niech będzie uwielbiony Jezus w Najświętszym Sakramencie!

ks. Robert

Wreszcie udało się skompletować lekcjonarze mszalne 🙂 wdzięczni parafianie jednej z kaplic posyłają zdjęcia i zapewniają o modlitwie. Dołączam do nich…
IMG-20170123-WA0000

IMG-20170123-WA0001

IMG-20170123-WA0002

Świadectwo z Champa

Kościół zmienił moje życie

Dwa miesiące po moim przybyciu do Champa podeszła do mnie jedna z parafianek i przekazała mi napisany odręcznie list. Nie wiedziałem jaka jest jego treść, ani w jakim celu go otrzymałem. Gdy zapytałem tę kobietę, co mam zrobić z listem, odpowiedziała, że mogę zrobić to, co uznam za słuszne. Gdy kilka dni później zapytałem, czy mogę przekazać go parafii w Polsce, zgodziła się z radością. Oto treść listu Soledad, autorki świadectwa.

„Kiedyś myślałam inaczej. Wierzyłam w Boga na swój sposób i nie potrzebowałam chodzić do kościoła. Nie modliłam się, ani nie dziękowałam Bogu za jedzenie. A co tyczy się mojej wiary… nie miałam jej i w nic nie wierzyłam. Po śmierci mojej matki odrzucałam Boga, pytając Go, dlaczego mi zabrał najukochańszą osobę.
Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy zaproponowano mi pracę przy kościele. Coś zaczęło się rodzić w moim wnętrzu. Lubiłam przebywać w kościele, rozmawiać z księdzem, zadawać pytania dotyczące Boga i przedstawiać wątpliwości, które były w mej głowie. Zapisałam swoje dzieci na lekcje religii, aby mogły przystąpić do I Komunii św. Uczestniczyłam we Mszy św. w każdą niedzielę i słuchałam z wielką uwagą Słowa Bożego. Pomyślałam, że pewnego dnia mogłabym stanąć przy ambonie i czytać Boże Słowo. Gdy nadszedł ten dzień byłam bardzo zdenerwowana, ale podeszłam do ambony i ucieszyłam się, że mogłam tego dokonać. Od tego czasu zaczęłam myśleć o swej wierze, która rosła z każdym dniem. Nauczyłam się cenić życie, iść przed siebie, nie zważając na przeszkody, jakie Bóg dopuszcza na naszej drodze. Wierze, którą kiedyś straciłam, teraz pozwalam wzrastać z dnia na dzień i wiem, że z nią można wszystko przezwyciężyć.
Teraz gdy wchodzę do kościoła odnajduję nadzwyczajny spokój i w sercu proszę Boga, aby mi przebaczył, że kiedyś zostawiłam Go na boku. Czuję, że mi przebacza ponieważ wierzę w Niego bardziej niż kiedykolwiek. I zawsze modlę się za moją rodzinę.
Niewątpliwie jestem inną osobą. Zauważyłam tę zmianę i mam nadzieję postępować w wierze aż po ostatni dzień życia. Teraz najważniejszą dla mnie jest troska o dzieci, aby nigdy nie utraciły wiary w Boga, tak jak mi kiedyś się to zdarzyło. Chcę dać z siebie to, co najlepsze i wierzę, że Bóg przygotował coś dla mnie, coś bardzo pięknego, skoro pozwolił mi tutaj być. Stąd też, gdy znajomi mają jakiś problem, mówię im, że najważniejsza jest wiara i aby zaufali Bogu, ponieważ On nigdy nas nie opuszcza, a dzięki Niemu i wierze można pokonać nawet największe problemy.”

Niech będzie uwielbiony Pan w swoim Kościele!