Kiedyś usłyszałem o tym, że Jezus potrzebuje każdego z nas. Ja chciałbym opowiedzieć o tym jak Jezus nas poszukuje, jak puka do naszych drzwi, drzwi naszych serc.
Chrystus przychodzi do każdego inaczej – na bardzo różne sposoby.
Opowiem jak zapukał do mego serca.
Kiedyś myślałem, że u mnie wszystko jest w najlepszym porządku – byłem w niedzielę w kościele, modliłem się wieczorem, w miarę systematycznie korzystałem ze spowiedzi. Jednak patrząc z perspektywy dnia dzisiejszego moja wiara była skostniała, brakowało prawdziwej relacji z Jezusem.
To, o czym piszę zdarzyło się kilka lat temu w Święto Miłosierdzia Bożego w 1 niedzielę po Wielkanocy. Kiedy opowiadam to zdarzenie zawsze żartuję, że to Faustyna przyprowadziła mnie do Jezusa.
Przytoczę krótki fragment jej Dzienniczka:
„… po Komunii św. Usłyszałam głos: Córko moja – patrz w przepaść miłosierdzia mojego i oddaj temu miłosierdziu mojemu cześć i chwałę, a uczyń to w ten sposób: zbierz wszystkich grzeszników z całego świata i zanurz ich w przepaści miłosierdzia mojego. Pragnę się udzielać duszom, dusz pragnę, córko moja. W święto moje – w święto Miłosierdzia – będziesz przebiegać świat cały i sprowadzać będziesz dusze zemdlone do źródła miłosierdzia mojego. Ja je uleczę i wzmocnię.”
Myślę, że te słowa spełniły się w moim życiu…
Nigdy wcześniej nie zaglądałem do Dzienniczka. Wieczorem tego dnia włączyłem komputer i zrodził się w moim sercu pomysł, aby poszukać w internecie przynajmniej jakiegoś fragmentu. Przeczytałem 1 czy 2 akapity i to, co się stało zapamiętam chyba do końca życia – miałem wrażenie, że Pan Jezus mówi wprost do mnie. Czułem jakby Chrystus komentował dla mnie Ewangelię…
Poszedłem po żonę, żeby i ona mogła to przeczytać. Jej reakcja była dokładnie taka sama. Następnego dnia w przerwie w pracy kupiłem cały dzienniczek. Czytaliśmy na zmianę.
Wtedy tak naprawdę otworzyłem się na Jego działanie – Jezus zaczął działać w moim życiu.
Nie wystarczyłoby kilku godzin, aby opowiedzieć o wszystkich rzeczach, których doświadczyłem od tamtego momentu.
Zmieniło się bardzo wiele:
- Modlitwa, która stała się wielką radością i spotkaniem z żywym Bogiem. Odkryłem nowe obszary modlitwy (m.in. rozważanie Drogi Krzyżowej, Ewangelii, domową modlitwę wspólną) ze szczególnym zamiłowaniem do Koronki.
- Pragnienie Jego bliskości – tęsknota do spotkań na Eucharystii (nie wyobrażam sobie Mszy Św. bez Komunii).
- Pragnienie adorowania Jezusa i częstego spotykania się z Nim przed Najświętszym Sakramentem.
- Odkryłem wielkie działanie Ducha Świętego a także Maryi w naszym życiu.
- Zwykła codzienność, która jest napełniona pokojem i ufnością, że cokolwiek się wydarzy Jezus jest przy mnie (nawet wtedy, kiedy jest ciężko).
Kiedyś tylko słuchałem. Teraz razem z żoną jesteśmy we Wspólnocie i to, że piszę o tym jest najlepszym dowodem na działanie łaski Bożej i Ducha Św.
Zachęcam każdego z Was, aby się przełamać, zrobić jakiś jeden mały krok, wyjść ze swoich „okopów” wiary, bo wielkie rzeczy czekają na nas wszystkich.
Michał